reż.Johan Renck
Właściwie nic się nie dzieje, całość możnaby opisać jednym zdaniem. Ponętny transwestyta występuje w jakimś wiejskim klubie przed kilkunastoosobową publicznością. Wije się i rzuca wymowne spojrzenia w stronę swoich odbiorców. Wszystko jest tu sztuczne - występująca kobieta to tak naprawdę facet, w dodatku wcale nie śpiewa a jedynie porusza ustami zgodnie z tekstem. Wpatrzeni w nią młodzi chłopcy w podrabianych koszulkach mają namiastkę wielkiego świata, namiastkę prawdziwej kobiety. Dla nich to dużo.W wazonach sztuczne kwiaty,na ścianach wypchane zwierzęta, miny bez wyrazu.
Nikt nie może oderwać wzroku od tej postaci z innego świata, namiastki wielkości. I nagle, jeden z chłopaków, który zapewne każdy weekend albo i dzien spędza w takim właśnie klubie, jak zahipnotyzowany rusza do tańca, do pięknej kobiety, która zdaje się śpiewać właśnie dla niego.Wtedy do tańca porywa się coraz więcej osób, każdy w swoim świecie ale jednak będąc częścią tego czegoś co własnie się dzieje. Świat stoi otworem, nie istnieją ograniczenia. Coś się w nich obudziło, potrzeba było tylko zapalnika.
Uwielbiam ten teledysk. Chociaż jest tak naprawdę brzydki, wizualnie nieskomplikowany to ma w sobie niesamowity magnes. Ilekroć go włączę, nie jestem w stanie przestać, zawsze oglądam do końca. Mnie też hipnotyzuje.